Szpital to chyba najgorsze miejsce, w jakim może znaleźć się małe dziecko. Pomijam oczywiście czas narodzin :)
Mój niespełna trzylatek znalazł się tam nagle. Pierwszy i mam nadzieję ostatni raz.
Kuba w tym czasie był u taty i to on mnie poinformował o jego złym samopoczuciu. Objawy przypominały anginę. Początkowo Kubuś miał gorączkę ponad 38 stopni, a po podaniu antybiotyku pojawiła się wysypka na rączce, która rozprzestrzeniła się na całe jego ciałko. Do tego doszło jeszcze powiększenie wątroby, która będzie zmniejszać się przez kilka tygodni. Ogólny stan Kuby w szpitalu, jak i po wyjściu nie jest zły. Przez całe 9 dni w szpitalu był dzielny, uśmiechnięty i z ogromnym apetytem.
Robiłam wszystko aby mój mały synek miał jak najmilszy pobyt. Będąc na sorze powiedziałam mu, że będziemy na fajnych wakacjach, gdzie będzie dużo dzieci. Starałam się czas zajmować mu, tak aby nie nudził się, nie pamiętał o bólu oraz był szczęśliwy. Mój mały nietrzylatek 3/4 doby spędzał pod kroplówkami. Wenflonowe motylki miał zakładane aż 4 razy! Serce bolało mnie ogromnie na samą myśl, że będzie igła. W takim momencie oddałabym wszystko, aby być na jego miejscu, żeby nie cierpiał.
Dni mijały szybko i spokojnie. Kubuś z racji ogromnego przywiązania do mnie, oraz nowego miejsca musiał spać ze mną. Cały czas mówiłam mu, że mama będzie z nim cały czas. Nie odstępował mnie nawet na krok.
Kubusiowi wytłumaczyłam, że na naszych wakacjach jesteśmy dlatego, że ma krosteczki. Powiedziałam, że będziemy mieli "dobre jedzenie", zabawki, a opiekować się nami będzie Pani Doktor.
Co na to Kuba? Ucieszył się na taką propozycję, pomysł :)
Poznał sporo fajnych dzieciaków w swoim wieku.
Panie pielęgniarki były do rany przyłóż, z ogromnym podejściem do dzieci. Tak! Pod tym względem trafiliśmy na super oddział :)
Najważniejsze miał przy sobie: swoje ukochane zabawki, cały czas mame i w dzień tatę.
Głównym zaleceniem lekarzy było siedzenie/ leżenie w łóżku, zero biegania i ciągły odpoczynek! Jak wiadomo ciężko jest takie małe, żywe dziecko utrzymać w jednym miejscu.
Z pomocą przyszedł nam płatny telewizor... W domu tv oglądamy minimalnie. Skupiam się, aby Kubie czytać książki, niż sadzać dla wygody przed telewizorem. W szpitalu Kubuś miał go jednak na wyłączność :) Oprócz telewizora były m.in puzzle, pchełki i inne zabawy.
Tak jak pisałam wcześniej 3/4 doby Kuba miał kroplówki. Przez pierwsze dni znosił je dzielnie. Powiedziałam mu, że jego wenflonkowy motylek na rączce również jest głodny. Kuba wiedział, że kroplówki to jedzonko dla motylka oraz...coca cola do picia. Po kilku dniach miał już dość karmienia motylka i ciągłego chodzenia ze stojakiem wszędzie. Co zrobiła w tym momencie mamusia? ha! WYMYŚLIŁA! Pomysł spodobał się reszcie rodziców oraz pielęgniarkom. Tak,
nie wspomnę o dzieciach, bo dla nich to była mega radocha. Kuba po prostu stawał na kroplówkowym stojaku, który stał się pojazdem :) FRAJDA co nie miara do samego końca pobytu, a z kroplówkami już nie było problemu.
Jak zrobić mini plac zabaw w sali? Z mamusiowej polówki. Frajda rano i wieczorem :)
Jak zachęcić dziecko do chodzenia na posiłki? Powiedziałam, aby stanął na korytarzu i głośno zawołał "OBIAD LUDZIE" Od tamtej pory na wszystkie posiłki wołał Kuba :)
Nie do końca było fajnie: ;/
Coś co mnie zraziło to Panie sprzątaczki. O 6 rano zmieniając worek ze śmieciami waliły metalową pokrywą jak się da nie patrząc, że śpią chore dzieci. Przecież można ten worek zmienić 3 sekundy wolniej i ciszej. Kuba po takim walnięciu obudził się z płaczem. Nie mogłam go uspokoić
przez 15 minut! Poprosiłam tą Panią o cichsze zmienianie. Stwierdziła, że to jej praca i się nie da.
W efekcie wystawiałam wieczorem kosz na korytarz, co było oburzeniem Pań sprzątaczek.
Przecież śmieci zmieniały,a co za różnica czy w sali, czy przed nią :)
WRACAMY DO ZDROWIA!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz