Pamiętam jak pisałam pierwszy post w autorskim projekcie "Dziennik Ciążowy". Chwaliłam się wtedy wyczekanymi dwiema kreseczkami na teście. Pomimo, iż brak okresu według mnie był spowodowany ponownie torbielem to cieszę się, że się myliłam.
W trakcie pobytu w szpitalu spędzałam swoje 26 urodziny. Pomimo, iż były w szpitalu bardzo się z nich cieszyłam, ponieważ wiedziałam, że mój największy prezent będzie za dwa dni :)
Noc przed cesarką nie spałam. Bałam się tak panicznie, że gdybym mogła zwiałabym ze szpitala. Czego się bałam ? Wszystkiego! Po pierwszej cesarce została mi trauma. Pierwsze wstanie było tragiczne - położna zamiast pozwolić mi wstać powoli pociągnęła mnie tak, że wstałam w sekundę.
Nie wiedziałam, czy w tym czasie mdleje, umieram, czy co się ze mną dzieje. Bardzo się bałam bólu po odejściu znieczulenia. Powiedziałam Markowi, że gdy znieczulenie zacznie odchodzić ma jechać do domu. Jednak tym razem, może dlatego, że byłam w innym szpitalu Panie Położne nie dopuściły do dużego bólu. W momencie, gdy tego potrzebowałam otrzymałam dwa razy morfinę, której za pierwszym razem nie dostałam. Marek nie musiał wychodzić. Ból był, ale znośny - taki jaki powinien być. Patrzyliśmy na nasze szczęście nie mogąc uwierzyć, że już jest z nami.
Na drugi dzień poznać siostrę przyjechał Kuba. Gdy zobaczył mnie na korytarzu nie było "Cześć Mamo", tylko "Gdzie jest Kasia?". W zasadzie to czułam, że nie przyjechał do mnie, ale..... hehe tak bardzo cieszył się, że ma już siostrę, że był usprawiedliwiony. :)
Dzień po cesarce tak jak dałam radę poszłam się umyć, zaczęłam więcej chodzić, aby szybko dojść do siebie. Było idealnie. Mała pierwszą noc spędziła na oddziale noworodkowym, jednak od rana już byłyśmy razem.
HORROR zaczął się około godziny 15 na drugi dzień po cięciu. Strasznie rozbolały mnie oczodoły, stopniowo zaczęłam dostawać migreny, bólu kręgosłupa i paraliżu karku. Nie mogłam przekręcić głowy ani na boki, ani góra - dół. Położyłam się, aby odpocząć. Coś co mnie zdziwiło, to to, że ból od razu zniknął.
Gdy siadałam ból następował coraz bardziej. Wyjście do toalety było ledwo możliwe.
Lekarz stwierdził powikłania po nakłuciu znieczulenia.Dodam, że nakłucia były trzy, zaś jedno w nerw. Dopadł mnie zespół popunkcyjny.
Przez dwa dni dosłownie nie było mowy o porządnym umyciu się. Wstawałam jedynie do toalety i zjeść jakiś posiłek na siedząco. Wszystko miałam w łóżku i na taboretach przy nim. Kasia spała ze mną. Powiedziałam również Markowi, aby nie przyjeżdżali ponieważ czuję się strasznie.
Lekarstwem na zespół popunkcyjny jest nawadnianie. Dziennie miałam po sześć półlitrowych kroplówek, do tego leki przeciwbólowe. Sama piłam od dwóch do trzech litrów płynów.
Niestety nawadnianie nie przynosiło efektów i o wyjściu do domu w czwartej dobie nie było mowy.
Pytałam lekarza ile może trwać ta przypadłość. Usłyszałam:" Od tygodnia do nawet miesiąca".
Pomyślałam że co ???? Nie będę mogła zająć się dziećmi, wyjść z nimi na spacer, pobawić się. Miałabym przez tyle czasu tylko leżeć? O nie! Postanowiłam szukać "domowych sposobów" na pozbycie się tego cholernego zespołu. Nawiązałam kontakt z dziewczyną, której przypadłość zniknęła następnego dnia po: WYPICIU DWÓCH PUSZEK ROZGAZOWANEJ COLI. Postanowiłam zrobić to co ona. Skoro medycyna nie dawała rady, to może to pomoże. Najwyżej Kasia od nadmiaru kofeiny nie będzie spala. Wypiłam obie puszki naraz około godziny 20. Rano powoli usiadłam, wstałam. ZADZIAŁAŁO!!! Poszłam się umyć, ubrać. Lekarz był w szoku, że tak szybko doszłam do siebie. Dzięki temu mogłam wyjść do domu. :) Chłopcy byli, szczęśliwi, że mogą zabrać nas do domu. PS. Doktor nie wie, co tak na prawdę mi pomogło. :)
KOCHANI!
Bardzo z całego serca dziękuje tym, którzy byli ze mną przez te wspaniałe 38 tygodni.
Dziękuję za rady, gratulacje i czytanie Dziennika.
Mam nadzieję, że mój autorski projekt przypadł Wam do gustu.
Dla mnie jest pamiątką na całe lata.
Dziękuję WAM bardzo!!!
Kończymy na 98 centymetrach w pasie i 9,5 kilo na plusie
Zajrzyjcie również na portal Kobiece Porady. Tam znajdziecie równie ciekawe artykuły na tematy około rodzinne i nie tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz