Jest pierwszy dzień naszego pobytu na feriach w Zakopanem. Zawsze jeździmy samochodem, także nasza podróż trwa zawsze kilkanaście godzin. Tym razem zabraliśmy ze sobą naszego najmniejszego członka rodziny, dzięki któremu nasz wyjazd kręcił się wokół ..... zwiedzania stacji benzynowych... :)
Wyjazd z dziećmi w trasę ponad 700 kilometrów nie należy do najłatwiejszych. Podziwiam osoby, które jeżdżą z maluchami jeszcze dalej. Najważniejsza w planowaniu trasy jest logistyka.
Jazda z sześciolatkiem w góry w naszym wypadku nie jest problemem, ponieważ Kuba z nami w Zakopanem jest już 5 raz. Uwielbia on Zakopane i wie,że aby się tam dostać trzeba długo jechać. Niestety półrocznej Kasi tego wytłumaczyć się nie da.
Kilkunastogodzinna jazda w foteliku do najprzyjemniejszych nie należy. Naszym sposobem jest wyjazd nad ranem. Między 3, a 4 raną wyruszamy w trasę. Dzięki temu dzieci mogą dobre kilka godzin spać w aucie. Kasia postanowiła w podróży nas nie oszczędzać. Zwykle mieliśmy jeden konkretny postój. Tym razem Kasia postanowiła zrobić częstsze postoje. Powód bardzo normalny - 3 zmiany pieluchy z ogromnymi zawartościami. Nie byłoby z tym problemu, gdyby te bomby nie rozlały się za każdym razem na ubranie..... Mamusie maluchów dobrze wiecie jak to wszystko wyglądało, i tylko Wy to zrozumiecie :). Jednak te Kasiulkowe ekscesy ani trochę nie zniechęciły nas do dalszej podróży, wręcz przeciwnie - było śmiesznie. :) Każdy taki postój to około 20 minut opóźnienia. Zatem jazda do Zakopanego trwała około 12 godzin.
Gdy dotarliśmy na miejsce zamiast za rozpakowywanie wzięłam się ZA PRANIE RĘCZNE
Myślę, że jednak nie jestem w tym pierwsza, jednak szczęśliwa, że urlop możemy spędzić całą rodziną. Mimo pewnie prawie codziennego prania :)
Co do samego pobytu JEST CUDOWNIE. Śnieg fantastyczny, stok perfekcyjnie przygotowany, pogoda wymarzona, mrozek taki jaki powinien być, dzieciaki zachwycone, Kuba w swoim snowboardowym żywiole. Wiem jednak jedno. Potrzebny mi dobry trener, aby podreperować troszkę kondycję. Oprócz trenera warto udam się również do kilku specjalistów, aby kilkoma fajnymi zabiegami podreperować również strefę psychiczną :)
Wózek bebetto |
Grunt to dobra zabawa :)
OdpowiedzUsuńDobrze pamietam jak jeździłam z moimi chodakami w dalekie trasy i w pewnym momencie znałam wszystkie stacje ktore miały przewijaki i były przyjazne dzieciom 😉 pocieszę cie ze juz niebawem bedzie lepiej
OdpowiedzUsuńTen trudny okres już za mną. Młodsza córka ma 3,5 roku i już jest w sumie samowystarczalna.
OdpowiedzUsuńU nas każda podróż z dziećmi to przyjemnosc. Dzieciaki na spokojnie pokonują długie trasy bez marudzenia.
OdpowiedzUsuńJeśli podróż jest dobrze zaplanowana to jest czystą przyjemnością. A co do zwiedzania stacji benzynowych...też to przerabiałam :D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie bombowe! I to najważniejsze, że jest cudownie ;-)
OdpowiedzUsuńJazda z takim maluszkiem czasem jest nie lada wyzwaniem nawet w małą trasę, a co dopiero w taką daleką ;) Dlatego Was podziwiam, że tak dajecie sobie świetnie radę ;)
OdpowiedzUsuńTeż wyjeżdzaliśmy o takiej porze. Cudne zdjęcie to ostatnie :D
OdpowiedzUsuń